Ależ dziś gorący dzień był... duszno, parno, w takie dni to się jeść nawet nie chce. Ale jak fotodieta, to fotodieta!
Śniadanko uśmiechnięte, podobne jak codziennie:
Na obiadek Carbonarra z pełnoziarnistego makaronu z boczusiem by mój najwspanialszy mąż =) + sok pomidorowy.
Dietetyczne to może nie było, ale przepyszne!
Potem lód zamiast przekąski.
A wieczorem zupełnie nic mi się nie chciało.. Myślałam, żeby może jakieś tosty, kanapki, naleśniki, ale naprawdę nie miałam weny. Skończyło się na tym, że zjadłam miskę malin i kawał gorzkiej czekolady.
Pomyślałby ktoś, że mam cukrzycę :)
O cukrzycy jeszcze będzie mowa, zapewniam, ale zapewniam również, że cukrzyca to nie koniec świata i naprawdę, jeśli tylko trochę pomyśli to może zjeść naprawdę wszystko (tylko w odpowiednim czasie i ilościach).Etykiety: Fotodieta